Wizyta w Teatrze Dramatycznym w Warszawie

9 października 2018

,,Szekspir jest tak wielki, że najpewniej nigdy nie zdołamy oddać mu sprawiedliwości. A skoro tak, powinniśmy przynajmniej od czasu do czasu zmieniać sposoby, jakimi wyrządzamy mu krzywdę’’. Te mocne słowa wypowiedziane przez amerykańskiego poetę Thomasa Stearnsa Eliota znacznie podwyższają poprzeczkę kolejnym adaptacjom dzieł Williama Szekspira. Jedną z nich jest polski spektakl teatralny pt.,,Hamlet”, wystawiany od 2012 roku w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Czy reżyserowi Maciejowi Englerowi udało się nie wyrządzić krzywdy słynnemu angielskiemu poecie? Razem z maturalną klasą humanistyczną 9 października wybraliśmy się do wspomnianego teatru, by znaleźć odpowiedź na to pytanie.

Pierwszą rzucającą się w oczy cechą przedstawienia jest prosta scenografia. Porozstawiane na całej scenie kolumny i wąskie schody są jednymi z niewielu statycznych elementów. Obok regał z książkami, niewielki stół i parę krzeseł – wszystko omiata tajemniczy półmrok. Tak ubogo stworzony klimat dopełniają aktorzy niezwykłymi umiejętnościami oraz powagą, która udziela się skupionej publiczności. Odtwórca roli Hamleta- Borys Szyc – idealnie wpasował się w charakter i uczucia bohatera. Widowni udziela się jego rozpacz po utracie ojca i zawód powodowany postępowaniem matki (Katarzyny Dąbrowskiej), która po niecałym miesiącu po śmierci męża wyszła za mąż za swojego szwagra- Klaudiusza (Andrzeja Zielińskiego). Obłęd, w który popadł Hamlet, został genialnie wyważony, balansuje pomiędzy tragedią a czarnym,  rozładowującym napięcie humorem. Dla komediowego aspektu spektaklu postać Poloniusza odegrana przez Sławomira Orzechowskiego i  Krzysztof Kowalewski w roli grabarza byli niezmiernie istotni. Nikt nie spodziewał się, że można się śmiać na poważnej, szekspirowskiej sztuce. A przecież głównym wątkiem całego dramatu jest zdrada i śmierć. Humorystyczne wstawki ożywiały publiczność i sprawiły, że trzygodzinne przedstawienie upłynęło jakby trwało 30 minut. Sceny końcowe były zdecydowanie najbardziej efektowne. Ostateczna rozmowa Hamleta z matką i spektakularna walka głównego bohatera z Laertesem- synem Poloniusza sprawiły że, cała widownia nie mogła oderwać wzroku od prezentowanych wydarzeń. Borys Szyc i Marcin Januszkiewicz  całą swoją siłę włożyli w imponujący pojedynek na florety, który dzięki wybitnemu kunsztowi aktorskiemu i przekonującym umiejętnościom szermierskim, wyglądał jak prawdziwa bójka.

Spektakl nieustannie nas zaskakiwał pod wieloma względami. Ukazał ulubiony motyw Szekspira – życia jako teatru i wyraźny kontrast komedii i tragedii. Jedno możemy stwierdzić na pewno, zarówno reżyser, jak i inni współtwórcy spektaklu nie wyrządzili krzywdy Szekspirowi. Artyści w bardzo ciekawy sposób nadali temu klasycznemu dziełu świeży i współczesny kształt, co wyraźnie docenili odbiorcy, wyrażając swój podziw bardzo długimi brawami.

 

Dominika Rogalska z klasy II LOL

 

Odnośniki