ul. Jana Matejki 9, 07-200 Wyszków 29-742-93-27 sekretariat@zs3-wyszkow.pl   irmir logo
slider główny
Trenuj z kochanowskim
Zespół Szkół Nr 3
im. Jana Kochanowskiego
w Wyszkowie
liceum ogólnokształcące
technikum
previous arrow
next arrow

logo 20lecie ZS3 konkurs


 

Codziennie rano podczas porannej drogi do pracy, przechodząc obok ZS3 wydaje mi się, że odruchowo skręcę w kierunku szkoły do jednej z sal lekcyjnych na zajęcia języka angielskiego, podczas których będę mógł podzielić się z Panem Kamilem Gurbałą nowo usłyszanym sucharem, w trakcie sprawdzania listy obecności.

Jest wiele ciepłych wspomnień, które zachowałem po czteroletniej nauce w technikum ekonomicznym. Lekcje języka polskiego prowadzone przez ś.p. Panią Magdaleną Królikowską, która zawsze z uśmiechem przedstawiała kolejne epoki literackie oraz z zaciekawieniem wysłuchiwała naszych opowieści.  Zajęcia z geografii, w trakcie których można było usłyszeć „Żuczki wy moje”. Zawsze gdy słyszałem wypowiedziane z ust Pani Dyrektor Elżbiety Michalik „Adrianie…” wiedziałem, że to do mnie, choć na imię mam Adam.
W tych wielu wspomnieniach nie sposób zapomnieć o radach, które otrzymywaliśmy z klasą od wychowawczyni Pani Joanny Świętoń, a w pamięci utkwiła mi zwłaszcza ta, którą otrzymałem podczas zakończenia roku szkolnego w klasie maturalnej.

Od ukończenia szkoły średniej minęło już 7 lat. Szkoła zmieniła swoje zewnętrzne oblicze, kadra pedagogiczna uległa częściowej zmianie, jednak jestem pewien, że duch szkoły pozostał nienaruszony. To on pozwolił przeżyć wiele przygód podczas czteroletniej nauki, a osoby, które mijałem na korytarzach, po upływie czasu nazwać przyjaciółmi.

Moja historia przeplata się z historią ZS3 od momentu jego powstania. Naukę zacząłem w 2003 roku jeszcze w CKU, ale 3 lata później otrzymałem świadectwo ukończenia szkoły już w Zespole Szkół Nr 3.
Spośród wszystkich szkół ,do których uczęszczałem przez lata swojej nauki, tę wspominam zdecydowanie najlepiej. Nigdzie nie poznałem tylu świetnych ludzi, z którymi przyjaźnię się do tej pory. Tak wśród uczniów jak i nauczycieli, choć z niektórymi “sorami”  i “sorkami” czasem trzeba było wręcz walczyć o ocenę.
Szkołę wspominałem na tyle ciepło, że pierwsze kroki w poszukiwaniu pracy, po ukończeniu studiów licencjackich, skierowałem właśnie tutaj. Na początku miał to być raczej tylko przystanek przed dalszą karierą gdzieś w jednym z dużych miast. Okazało się jednak, że korzenie zapuściłem szybko i głęboko.
Z roku na rok coraz bardziej wrastałem w tkankę szkoły,  towarzyszyłem  nadaniu  imienia  patrona  - Jana Kochanowskiego , obserwowałem budowę i otwarcie hali gimnastycznej , byłem świadkiem  mnóstwa innych wydarzeń, identyfikowałem się z tym miejscem coraz bardziej. Teraz już nie myślę o szukaniu innej pracy. W Kochanowskim czuję się po prostu dobrze.

 Cztery lata technikum uważam za jeden z najfajniejszych etapów w moim życiu. Klasę miałem super, kilka przyjaźni przetrwało do dziś. Nie można też zapomnieć o naszej wychowawczyni, która miała do nas świetne podejście. Z każdym umiała odnaleźć wspólny język, ale jak było trzeba, potrafiła ustawić do pionu. Szkoła nie przeszkodziła mi w przygodzie z kulturystyką, którą zacząłem w drugiej klasie technikum.
Po maturze poszedłem na studia sportowe, gdzie zauważono moją sylwetkę i namówiono mnie na start w zawodach kulturystycznych.
Z perspektywy czasu myślę, że chętnie zasiadłbym w ławach ZS3 ponownie, choćby na jeden dzień. 

 

 „Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd,

który nieustannie znosi nas w przeszłość”

F.S. Fitzgerald Wielki Gatsby

Do tej przeszłości wracam każdego dnia. Bywa, że wspomnienia lat szkolnych mimowolnie powracają do mnie, gdy przechodzę korytarzami ZS3, ale już nie jako uczeń, a nauczyciel.

Nie bez przyczyny najmilej wspominam lekcje języka polskiego, teraz sama uczę tego przedmiotu. Nie byłoby mnie w tym miejscu, gdyby nie moja nauczycielka polskiego z ZS3. Osoba, która imponowała i imponuje mi swoją wiedzą. W sali 36 (teraz już D33) zawsze czekał na nas ciekawy temat do dyskusji, możliwość wyrażenia własnej opinii, zrozumienie i cierpliwość. Do dziś pamiętam słowa wypowiedziane przy wręczaniu sprawdzonych już wypracowań, które upewniły mnie, że filologia polska jest dla mnie właściwym kierunkiem studiów.

Jednak nie tylko te lekcje wryły się w moją pamięć… Wspominam niebieskie drzwi przeszklone niewielkimi szybkami pomalowanymi na wzór witraży, a za nimi salę do historii oraz wiedzy o społeczeństwie. Nasz nauczyciel historii przedstawiał to, co wydarzyło się przed wiekami z zaangażowaniem, nie pomijając żadnego szczegółu danego wydarzenia. Co więcej, pytania problemowe, które otrzymywaliśmy, wymagały nie tylko znajomości dat, ale zmuszały nas do przeniesienia się do tamtych czasów, wyciągnięcia wniosków z uwzględnieniem wielu aspektów życia. Podobnie na zajęciach WOS-u. Nie chodziło o to, aby wiedzieć tylko „Co?” i „Kiedy?”, ważniejsze na lekcjach było pytanie „Dlaczego…?” i „W jaki sposób…?”. Przeszłość wpływa na teraźniejszość, być może z tego powodu szłam na te zajęcia z dużą chęcią, wiedząc, że wszystko jest ze sobą połączone, a naszym zadaniem jest tyko rozszyfrować „Jak?”.

Nauka w liceum o profilu lingwistyczno-europejskim trwała trzy lata. W tak krótkim czasie bardzo wiele niezwykłych wydarzeń miało miejsce w szkole. Szczególnie miło wspominam piękne, kolorowe pochody uczniów i nauczycieli z okazji Dnia Patrona ZS3 – Jana Kochanowskiego. Wtedy cała społeczność szkolna, na czele z panią Dyrektor – Elżbietą Michalik, wspólnie świętowała imieniny Jana. Pochód poprzebieranych w stroje sielankowe osób szedł ulicami Wyszkowa nad rzekę Bug. Długa spódnica, lniana koszula i wianek z polnych kwiatów miały imitować strój pasterki – mam nadzieję, że chociaż trochę mi się wtedy udało do niej upodobnić. Pamiętam radość, wspólne żarty, zabawy, nawet tańce, które poprzedzały rzucanie wianków – jakbyśmy nie byli w szkole, ale wspólnie z życzliwymi sobie ludźmi spędzali wolny czas.

Podobnie było w przypadku wycieczek. Jedną z nich zwłaszcza często wspominam – wyjazd do Krakowa. Wspólnie z innymi osobami z klas maturalnych wybraliśmy się tam na trzy dni. Nie tylko zwiedzaliśmy miasto, ale byliśmy też jednego wieczora na sztuce w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. To była moja pierwsza wizyta w tym mieście, dzięki szkole mogłam spędzić tam kilka dni poznając historię i tradycję tego niezwykłego miejsca.

Tych kilka akapitów tekstu to nie wszystko, co kojarzy mi się z czasem spędzonym w liceum, ale na pewno są to właśnie te najpiękniejsze wspomnienia. Od zakończenia szkoły nie minęło aż tak dużo czasu, a mimo to lata te wydają mi się dość odległe. Być może jest to powodowane tym, że samo słowo wspomnienie zawiera w sobie pewną melancholię, świadomość minionego czasu. Przemijanie to coś, czego nie unikniemy, ale możemy czerpać radość z faktu, że wspomnieniami możemy do przeszłości powrócić. A zwieńczeniem mojego powrotu do przeszłości niech będą słowa bohatera filmowego, Ferrisa Buellera, które w tłumaczeniu na język polski brzmią następująco: Życie toczy się dość szybko. Jeśli nie zatrzymasz się i nie rozejrzysz od czasu do czasu, możesz je przegapić.

Karolina Mickiewicz

Liceum lingwistyczno-europejskie, 2012 – 2015

 

Liceum... Dziwny czas, ale z całej mojej edukacji wspominam go najlepiej. To był okres pełen burzliwych emocji i stresu związanego z zaliczeniami. Oczywiście, zdarzały się chwile słabości, złości, czy poczucia niesprawiedliwości, ale były też momenty, które do dziś wywołują uśmiech na mojej twarzy.

Na przykład, lekcje historii z panem Jaszkowskim. Mimo że byłam raczej ścisłowcem, a informacje z historii przelatywały przeze mnie jak przez sito, te lekcje miały swój urok. Kiedy nauczyciel autentycznie pasjonuje się tym, co mówi, a to sprawia, że chce się go po prostu słuchać, nawet bez naturalnych predyspozycji.

Zajęcia z piłki siatkowej z panem T. Dąbrowskim to kolejny przykład nauczyciela z pasją. Do dziś gram, kiedy tylko mam okazję. To właśnie siatkówka była jednym z powodów, dla których zdecydowałam się na studia sportowe. Już wcześniej uwielbiałam ten sport dzięki mojej nauczycielce WF z gimnazjum, pani Lange, która również uczyła z powołania. Oprócz sportu, bardzo dużo pomogła mojej głowie – miałam od niej ogromne wsparcie psychiczne, co w tym wieku było dla mnie szczególnie ważne. W liceum mogłam wzbogacić tę pasję o nowe umiejętności, co mnie napędzało. 

Nie mogłabym pominąć mojej wychowawczyni, pani Grażyny Witkowskiej. W pierwszej klasie słyszałam, że to kobieta o mocnym charakterze, z którą trzeba uważać. Tymczasem ja poznałam zupełnie inną osobę. ZAWSZE mogłam zwrócić się do niej z problemem, wielokrotnie otrzymywałam od niej wsparcie i pomoc. Wiedziałam, że to bardzo wymagająca i zorganizowana kobieta, a fakt, że niektórzy na to narzekali, wynikał raczej z ich nieumiejętności dotrzymywania terminów.

Oprócz tych osób, szczególnie wyróżniam jeszcze panią Kozon oraz pana Ogrodzińskiego, którzy również mieli duży wpływ na moje licealne lata. Warto też wspomnieć pana Jana Wielgolewskiego, który co prawda dołączył do kadry tej szkoły po mojej edukacji, ale to właśnie on zaszczepił we mnie sportowca już w podstawówce. Właśnie dzięki niemu moje zamiłowanie do sportu zaczęło się rozwijać już od najmłodszych lat.

W liceum mogłam też rozwijać swoją drugą pasję – muzykę. Jestem od wielu długich częścią Studia Piosenki, jeździłam na konkursy ogólnopolskie/ międzynarodowe, śpiewam na koncertach, a na dodatek byłam jedną z tych namolnych wokalistek, które nie mogły opuścić żadnego apelu szkolnego. 😆 Reprezentowałam naszą szkołę w przeglądach kolęd i pastorałek, zdobywając nawet drugie miejsce. Zakończeniem tej podróży wspomnień może być piosenka, którą śpiewałam m.in. właśnie podczas tych licealnych lat na jednym z apelów.

Piosenka - feeling good ( dla zobrazowania https://youtu.be/uYjsWCoiKNM?si=NTavu-kzLINHLVD- )

 Jeśli jeszcze raz miałbym stanąć przed wyborem szkoły na pewno wybrałbym ZS3.W pamięci pozostało mi bardzo dużo wspaniałych chwil związanych z tą szkołą. Bardzo miło wspominam lekcje informatyki  z panem Franciszkiem Ochmańskim oraz z dawnym nauczycielem panem Adamem Dutkowskim pseudonim "BOSKI". W pamięci pozostały mi też lekcje przysposobienia obronnego prowadzone przez pana Jerzego Sasina, a dokładniej bieg  wokół szkoły w maskach gazowych  i czołganie się na placu przed szkołą! Nie mogę też zapomnieć o wspaniałych chwilach spędzonych na wychowaniu fizycznym w pięknej „dużej” sali gimnastycznej (tak dla przypomnienia teraz sala nr 2), gdzie czasami na jednej lekcji ćwiczyło  pięć grup . Jedną z chwil będę pamiętał bardzo szczególnie. Poloneza przed studniówką trzeba było ćwiczyć na dziedzińcu przed szkołą. A kiedy? W listopadzie i grudniu,   na śniegu i to czasem w minusowych temperaturach. Ale i tak było fajnie!

  Uważam, że lata spędzone w tej szkole były jednymi  z najprzyjemniejszych okresów związanych z moją edukacją. Zawarłem wiele cennych znajomości, dzięki którym wesoło i szybko mijał czas. Dzięki wycieczkom organizowanym przez szkołę, zwiedziłem różne miasta i miejsca, w których sam najprawdopodobniej bym się nie znalazł. W trakcie nauki zdobyłem wiedzę i umiejętności, które pozwolą mi z pewnością  na realizację dalszych etapów mojego kształcenia. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie wyjątkowa kadra pedagogiczna, umiejąca zmotywować nas do wytężonej pracy.
Chciałbym podziękować za wyrozumiałość, jaką okazywali mi nauczyciele, gdy wielokrotnie opuszczałem zajęcia, uczestnicząc w wielu wyjazdach związanych z uprawianym przeze mnie sportem. Tuż przed zakończeniem ostatniego roku mojej edukacji, chciałem jak najszybciej napisać pozytywnie maturę  i rozpocząć długie wakacje.
Teraz wiem, że ukończenie szkoły wiązało się również z rozstaniem ze znajomymi i dziś dopiero widzę, jak bardzo zaczyna mi ich brakować. Nie miałbym nic przeciwko temu, aby moja dalsza edukacja odbywała się w tej szkole, z moją byłą klasą i wychowawczynią.

Uczyłem się w Zespole Szkół Nr 3 w technikum informatycznym w latach 2008-2012. Wielu moich nauczycieli z tamtych czasów wciąż tutaj pracuje – moim wychowawcą był p. Robert Szulęcki, a uczyli mnie jeszcze m.in. p. Agata Zawadzka, p. Izabela Zbrzeźniak, p. Agnieszka Steczkowska, p. Michał Łobacz czy p. Grażyna Witkowska. Z kolei p. Sławomir Sobolewski chodził do tej samej klasy, co ja. Mimo to, szkoła pod pewnymi względami była trochę inna, a również za moich czasów zdarzyło się kilka istotnych zmian. W 2010 roku otwarto obecną halę sportową, co dało możliwość normalnego prowadzenia wf-u także zimą – wcześniej mieliśmy tylko małą salkę gimnastyczną, na której najczęściej grało się w tenisa stołowego. Dobudowano też obecny segment D, dzięki czemu mogliśmy wcześniej kończyć lekcje, a w szkole zrobiło się trochę luźniej – chociaż wciąż panował ścisk, szczególnie w okolicy obecnych sal b18, b02 i b03.

Miałem też przyjemność uczestniczyć w pierwszej w historii szkoły wymianie polsko-niemieckiej ze szkołą w Warburgu. Spędziłem tam wyjątkowy tydzień, uczestnicząc w lekcjach, pełniąc (zwłaszcza na początku) rolę tłumacza dla kolegów (rzecz jasna, z angielskiego), zwiedzając m.in. katedrę w Paderborn, fabrykę Wincor-Nixdorf, czy warburską starówkę, a także korzystając z wyjątkowej gościnności rodziny Mikudów. Wyjazd był ogromnym, pozytywnym przeżyciem, nie tylko dla mnie zresztą, bo przy pożegnaniu wzruszenie towarzyszyło i nam, i Niemcom. Wspomnieć trzeba też o emocjach sportowych – meczach siatkówki, które wygraliśmy zarówno na wyjeździe, jak i u siebie, gdy odbyła się ich wizyta u nas (chociaż przyjechali w częściowo innym składzie).

Należałem do jednego z pierwszych roczników, który zdawał obowiązkowo maturę z matematyki, a także obecną formułę egzaminu ustnego z języka angielskiego. Język polski ustny nie był natomiast, tak jak dzisiaj, odpowiadaniem na losowe pytania z całego materiału szkoły średniej, ale prezentacją (przemową – bez komputera) na wybrany temat, napisaną na podstawie literatury i innych źródeł. Egzamin zawodowy był tylko jeden, nie dzielił się na poszczególne kwalifikacje – dla techników informatyków polegał on na naprawieniu serii usterek na komputerze i zrobieniu odpowiedniej dokumentacji.

Radosław Szwed, technikum informatyczne, rocznik 2012

 Możemy przytoczyć kilka historii, związanych z tworzeniem gazetki szkolnej „Echo Trójki”. Jedną  z nich było wymyślenie nazwy, która powstała w nocy, dzień przed wydaniem pierwszego numeru. Razem z siostrą siedziałyśmy do późnych godzin nocnych , próbując wymyślić prostą, lecz nawiązującą do naszej szkoły nazwę. Stąd właśnie wzięła się nazwa „Echo Trójki”. Jednym z artykułów, który wzbudził największe poruszenie, był ten, dotyczący oceny pracy nauczycieli Zespołu Szkół Nr 3. Po dwóch „cenzurach” zebranego materiału, Pani Dyrektor wciąż uważała, że opinie, dotyczące kadry dydaktycznej, są zbyt śmiałe. W końcu udało się namówić dyrekcję do wydania artykułu w zaplanowanej formie. Była to wówczas nowatorska metoda oceny pracy nauczycieli. Dotyczyła między innymi sposobu prowadzenia zajęć oraz atmosfery, jaka panowała na lekcjach. Jak się dowiedziałyśmy, obecnie „Echo Trójki” wydawane jest w formie elektronicznej. Dla redakcji jest to zapewne duże ułatwienie. Na początku istnienia gazetki szkolnej, wydawana ona była w formie papierowej, dlatego wraz z siostrą niemal do perfekcji poznałyśmy, jak działają wszystkie kserokopiarki w szkole. Jednym ze wspomnień, przywoływanych z tamtych czasów, było kopiowanie  bożonarodzeniowego wydania gazetki. Pamiętam jak z siostrą spędziłyśmy niemal całe popołudnie i wieczór w pokoju nauczycielskim, próbując „walczyć” z kserokopiarką, która cięgle się psuła. Wówczas w sali konferencyjnej odbywało się spotkanie bożonarodzeniowe pracowników szkoły. Co pewien czas naszą pracę nadzorował Dyrektor Adam Mickiewicz. I właśnie to prawie niedziałające ksero i Dyrektor Mickiewicz zapadły nam najbardziej w pamięci z tamtego wieczoru.

 Ciasne korytarze, zawiłe labirynty, rodzinna atmosfera – to pierwsze skojarzenia jakie przywodzi mi pamięć, gdy pomyślę o liceum w Zespole Szkół nr 3. Nie skłamię mówiąc, że spędziłam tu najpiękniejsze i najprzyjemniejsze lata edukacji. Nawiązałam przyjaźnie na całe życie, a to, czego się tutaj nauczyłam, wykorzystuję na każdym kroku mojego dorosłego życia. Tutaj też utwierdziłam się w przekonaniu, że moja droga zawodowa zostanie powiązana z edukacją - patrząc na wspaniałych pedagogów sama zapragnęłam stać się jednym z nich.

Czy potrafię wybrać jedno najpiękniejsze wspomnienie? Hmm… Kiedy zamykam oczy i myślę o tym, pojawiają się obrazy: siedzimy w teatrze, a na scenie trwa właśnie anglojęzyczny spektakl, jedziemy autobusem na wycieczkę śladami kultury żydowskiej, siedzimy znów w naszej sali nr. 14 i omawiamy różne ciekawe teksty kultury, mamy lekcję fizyki w sali w piwnicy… . Nie sposób wybrać jednego z nich, bo każde jest niezwykle cenne. A to wszystko i wiele więcej przeplata się z gwarem przerw i śmiechem podczas spędzanego wspólnie czasu.

 „Żuczki”, „robaczki”  tak zazwyczaj zwracała się do nas nasza wychowawczyni. Choć nie byliśmy najgrzeczniejszą klasą, to pani Wydryszek starała się wykrzesać z nas jak najwięcej pozytywnych cech. Jeszcze niedawno sam siedziałem w tych ławkach i przemierzałem ciasne korytarze szkoły. Teraz znajduję się po drugiej stronie i zupełnie inaczej patrzę na to wszystko. W pierwszych dniach pracy w szkole nauczyciele nie kryli zdziwienia moją obecnością w pokoju nauczycielskim, jednak w mgnieniu oka zaakceptowali mnie jako „jednego z nich”. Szczególnie moja wychowawczyni, która pewnego dnia otworzyła drzwi do pokoju nauczycielskiego, gdzie na zewnątrz czekała uczennica, która prosiła „pana Rogulskiego” .Pani  Wydryszek  ze  stanowczością odpowiedziała, że taki nauczyciel tu nie pracuje, po czym zamknęła drzwi i spojrzała na mnie.

Jako absolwent Zespołu Szkół nr 3 wspominam atmosferę i charakter tego miejsca. Miejsca, które właśnie wygrywało atmosferą i ludźmi. Miejsca, gdzie nieistniejąca  już dziś rotunda stanowiła punkt wydarzeniowo-orientacyjno-sportowy, a wszelkie niewielkie wydarzenia i wystawy były organizowane właśnie tam. Miejsca, gdzie przedstudniówowe ćwiczenie "Poloneza" odbywało się na placu szkolnym w zimę, chwilę po tym jak grało się tam na wf-ie w unihokeja. Miejsca, gdzie poznałem ludzi, dzięki którym mam wspaniałe wspomnienia z czasów 2006-2009.

 

 

 

Szanowna Dyrekcjo, Drodzy Nauczyciele i Pracownicy, Dostojni Goście, Koleżanki i Koledzy, Drodzy Państwo!

Jubileusze to zawsze wspaniała okazja do wspomnień, które każdy z nas nosi gdzieś głęboko w sobie. Pozwólcie Państwo, że podzielę się kilkoma refleksjami z czasów nauki w naszej szkole. Jestem dumną absolwentką liceum o profilu lingwistyczno-europejskim, które ukończyłam w 2010 roku. Muszę się jednak do czegoś przyznać.

Przygotowując się do dzisiejszych obchodów nawiązałam kontakt niemal ze wszystkimi kolegami i koleżankami z mojej klasy, nie chcąc by te dzisiejsze wspomnienia, były wyłącznie moje. W naszych rozmowach powróciły beztroskie dni, pełne radości, naszych sukcesów ale i przygód, bo jak się okazuje było ich wiele. Wspominaliśmy wycieczki, obozy językowe, wspólne imprezy, wesołe sytuacje, lekcje, które w naszej pamięci są do dziś. Nasza klasa prowadziła radiowęzeł, czynnie braliśmy też udział w kole wolontariatu i amatorskim teatrze „Kometa”. Nie wiem dlaczego, bo choć byliśmy klasą lingwistyczną, która uczyła się przez cały cykl nauki aż trzech języków obcych, najwięcej z nas wspominało lekcje matematyki – być może dlatego, że delikatnie mówiąc, matma nie była naszą mocną stroną.

Jednak wszystkie nasze rozmowy zawsze sprowadzały się do wspomnień związanych
z konkretnymi osobami – przede wszystkim z wychowawczynią Panią Grażyną Witkowską, nauczycielami, pracownikami szkoły i kolegami. Dla mnie to jasny dowód na to, że szkoła, to nie tylko mury, to nie tylko budynek, to nie tylko klasy z ławkami. Szkoła to miejsce pełne emocji, dobrych uczuć, wartości i pięknych relacji, które potrafią przetrwać lata. A wspomnienia, którymi dzielimy się dziś z Państwem, to zawsze na pierwszym miejscu ludzie. Przywołujemy w pamięci naszą naukę, wydarzenia, historyczne daty z życia szkoły. Ale kto stał za tym wszystkim? Oczywiście wspaniali pedagodzy i pracownicy, którzy nie boję się powiedzieć, całe swoje serce wkładali w pracę w naszej szkole. Wielu z nich nie ma już wśród nas, m.in. Pani Marzanny Kowalczyk, która potrafiła nas „językowców i społeczników” jak nikt inny nauczyć matematyki i przygotować do matury.

Absolwenci mojej klasy to dziś dorośli ludzie, mężowie i żony, szczęśliwi rodzice, urzędnicy, menadżerowie czy przedsiębiorcy. Choć rozjechaliśmy się, można powiedzieć po całym świecie, wszystkich nas łączy jedno – skończyliśmy, jak sami podkreślamy, wyjątkową szkołę, będąc w której czuliśmy się jak w domu. Osobiście mam ogromną przyjemność, z racji wykonywanej pracy, do dziś współpracować z dyrekcją i nauczycielami „trójki”. I choć Starostwo Powiatowe w Wyszkowie, w którym na co dzień pracuję, nie jest organem prowadzącym Zespół Szkół nr 3, ja i tak w rozmowach z innymi zawsze powtarzam, że trójka była, jest i na zawsze już będzie  „moją” szkołą. 

Z okazji jubileuszu 20-lecia, w imieniu mojej klasy, dyrekcji, pracownikom i społeczności szkolnej życzę wszystkiego co najlepsze – dalszego dynamicznego rozwoju i kolejnych sukcesów. Pamiętajmy jednak że za każdym dniem pracy, nauki i za każdym sukcesem stoją wyjątkowi ludzie, którzy od 20 lat sprawiają, że każdy z pracowników, uczniów, rodziców i absolwentów, Zespół Szkół nr 3 im. Jana Kochanowskiego w Wyszkowie bez wahania może, tak prosto z serca, nazwać „swoją” szkołą. 

Nasi partnerzy